Mistrzostwa Europy 2014 - Trening i przygotowania
poniedziałek, 4 Sierpień, 2014 - 22:16
Po zakończonych mistrzostwach Słowenii, Chorwacji, Bośni oraz Serbii zostajemy w Kopaoniku i przystępujemy do najważniejszej imprezy - Mistrzostw Europy.
Zarówno wczoraj jak i dzisiaj mięliśmy okazję potrenować przed zawodami. Dzisiejszy oficjalny dzień treningowy rozpoczął się lekkim bólem głowy po wczorajszej imprezie, ale na szczęście szybko doszliśmy do siebie.
Zwarci i gotowi (od lewej: Spike, Tuumek, Bartek, Paweł, Kaktus i Rambo)
Sprawnie wyjechaliśmy na górę i rozpoczęliśmy przygotowania.
Startowisko północne
Tymczasem rozpisano konkurencję ok. 65km długości.
Task treningowy (zdj. Dmitriy Samigullin)
Tuż po starcie udało się wstrzelić w serię kominów i polecieć nad "Diabła", górę znaną z mocnych i turbulentnych noszeń. Wszystko zadziałało idealnie i na 5 minut przed otwarciem startu byliśmy pod samą chmurą.
Na trasie również wszystko przebiegało bez większych problemów. Osiągnęliśmy dwa pierwsze punkty po czym - stop. Wszystko siadło i cała grupa pilotów stłamszona w wąskiej dolinie rozpoczęła walkę o każdy metr. Wielu z nas odpuściło, gdyż był to tylko task treningowy. Ja postanowiłem, że wytrwam... Po godzinie spędzonej na podobnej wysokości, w boju pozostało nas trzech, jednak koledzy też odpuścili. Wtedy udało mi się znaleźć stabilne noszenie, dokręciłem 1500 m n. p. m. i ruszyłem w kierunku przedostatniego punktu.
Leciałem w górki i pagórki, teren się podnosił, a noszeń nie przybywało. Wypatrzyłem dwa glajty ok. kilometra przed sobą, kręciły jakieś noszenie. Lecąc po grani w lekkim żaglu miałem nadzieję, że się uda. Niestety dotarłem zbyt nisko bez szans na powrót.
Musiałem zrobić dosyć ciekawą minę widząc pod sobą śmiesznie pofałdowaną ziemię, drzewa lasy, kable i... jedną łąkę. Zdążyłem zrobić tylko przedwczesny, wymuszony przez kable zwrot pod wiatr, i bach! Piękne lądowanie na kolano.
Przywitany przez lokalnych nic nie 'panimajujących' pasterzy i pokierowany przez ich znającą angielski córkę śmiało ruszyłem w 10 kilometrową trasę na dół.
Po lądowaniu w górach czekał mnie bardzo długi spacer
Po drodze natrafiłem na bardziej zaludnioną wioskę, gdzie pewien sympatyczny nauczyciel WFu z pobliskiej miejscowości zorganizował mi wodę, trochę pracy przy przenoszeniu drewna oraz zjazd na dół.
Tam czekał na mnie bus organizatora wypełniony ogromnym, częstującym lodowatą colą kierowcą i pozostałymi rozbitkami.
Na szczęście zwózka dotarła!
To był piękny dzień!
Ogólnie task treningowy poszedł bardzo dobrze, ukończyłem go na piątym miejscu przelatując 42 kilometry. Zdaje sobie jednak sprawę, że wyniki mogą być nie miarodajne. W końcu nikt nie miał dzisiaj takiej woli walki jak to bywa podczas zwykłej konkurencji, nie wszyscy też oddali GPSy.
Tak czy inaczej jest dobrze, a jutro ruszamy w bój! Pierwszy task Mistrzostw Europy!
Trzymajcie kciuki!
Zarówno wczoraj jak i dzisiaj mięliśmy okazję potrenować przed zawodami. Dzisiejszy oficjalny dzień treningowy rozpoczął się lekkim bólem głowy po wczorajszej imprezie, ale na szczęście szybko doszliśmy do siebie.
Zwarci i gotowi (od lewej: Spike, Tuumek, Bartek, Paweł, Kaktus i Rambo)
Startowisko północne
Task treningowy (zdj. Dmitriy Samigullin)
Na trasie również wszystko przebiegało bez większych problemów. Osiągnęliśmy dwa pierwsze punkty po czym - stop. Wszystko siadło i cała grupa pilotów stłamszona w wąskiej dolinie rozpoczęła walkę o każdy metr. Wielu z nas odpuściło, gdyż był to tylko task treningowy. Ja postanowiłem, że wytrwam... Po godzinie spędzonej na podobnej wysokości, w boju pozostało nas trzech, jednak koledzy też odpuścili. Wtedy udało mi się znaleźć stabilne noszenie, dokręciłem 1500 m n. p. m. i ruszyłem w kierunku przedostatniego punktu.
Film Philippe z taska treningowego
Leciałem w górki i pagórki, teren się podnosił, a noszeń nie przybywało. Wypatrzyłem dwa glajty ok. kilometra przed sobą, kręciły jakieś noszenie. Lecąc po grani w lekkim żaglu miałem nadzieję, że się uda. Niestety dotarłem zbyt nisko bez szans na powrót.
Musiałem zrobić dosyć ciekawą minę widząc pod sobą śmiesznie pofałdowaną ziemię, drzewa lasy, kable i... jedną łąkę. Zdążyłem zrobić tylko przedwczesny, wymuszony przez kable zwrot pod wiatr, i bach! Piękne lądowanie na kolano.
Przywitany przez lokalnych nic nie 'panimajujących' pasterzy i pokierowany przez ich znającą angielski córkę śmiało ruszyłem w 10 kilometrową trasę na dół.
Po lądowaniu w górach czekał mnie bardzo długi spacer
Tam czekał na mnie bus organizatora wypełniony ogromnym, częstującym lodowatą colą kierowcą i pozostałymi rozbitkami.
Na szczęście zwózka dotarła!
Ogólnie task treningowy poszedł bardzo dobrze, ukończyłem go na piątym miejscu przelatując 42 kilometry. Zdaje sobie jednak sprawę, że wyniki mogą być nie miarodajne. W końcu nikt nie miał dzisiaj takiej woli walki jak to bywa podczas zwykłej konkurencji, nie wszyscy też oddali GPSy.
Tak czy inaczej jest dobrze, a jutro ruszamy w bój! Pierwszy task Mistrzostw Europy!
Trzymajcie kciuki!