Trzeci task Mistrzostw Świata
piątek, 16 Styczeń, 2015 - 03:03
Właśnie wróciliśmy do domu po trzecim tasku.
Wczorajsza nocna burza zapowiadała odświeżenie powietrza i poprawę warunków. Od około miesiąca nie padało i deszcz był zdecydowanie potrzebny. Okazało się jednak, że pogoda zamiast się poprawić, pogorszyła się radykalnie. Duże ilości wilgoci pozostawały w powietrzu bardzo długo do tego od początku dnia niebo przysłaniał solidny cirrus.
Tradycyjnie z samego rana pojechaliśmy na startowisko. Na górze zastaliśmy inny niż zwykle widok, a w zasadzie jego brak. Wszystko było w chmurze. Co jakiś czas przejaśniało się, ale tylko chwilowo.
Startowisko
Niektórzy idą na łatwiznę
Maro i Stefan
Konkurencja była zmieniana kilkukrotnie. W oczach zawodników było widać zwątpienie, ale ostatecznie ustalono trasę o dystansie ok. 46 km. Jeden punkt na północy, kolejny w okolicy miejscowości Zarzal, sąsiadującej z Roldanillo.
Task 3
Okno startowe otwarto późno jak na tutejsze zwyczaje, bo około 13:00, start lotny o 14:00.
Znowu udało mi się zając dobrą pozycje w kominie startowym i w czubie polecieliśmy prosto na wschód, uciekając z gór na płaskie. Noszenia były słabe i pocięte. O ile początek szedł jeszcze całkiem przyzwoicie, z każdą następną zwitką było trudniej. Pierwszy punkt zaliczyłem bez większych problemów i z dobrą wysokością. Lot w kierunku mety okazał się jednak znacznie trudniejszy.
Zapomnieć mogliśmy o dużej wysokości. Walcząc o każdy metr w poszarpanych noszeniach przesuwaliśmy się mozolnie w kierunku Zarzal. Kilka kilometrów przed miastem utknęliśmy na dłużej i niewiele brakowało, a wylądowałbym pewnie w tamtym miejscu.
Zarzal - źródło co.worldmapz.com
Szczęśliwie dobre decyzje i dużo cierpliwości zaprowadziły mnie nad Zarzal, gdzie spotkałem Pawła.
Prowadzeni przez widok krążących ptaków wlecieliśmy nad centrum gwarnego miasta. Tym razem, niestety, nie udało się. Paweł zmuszony był do lądowania na wzgórzu w obrębie miasta, a ja...
...hmmm, ja postanowiłem, że odlecę od zabudowań i właściwie mi się to udało. Wybrałem sobie nawet awaryjną polanę, ale na dźwięk rozwrzeszczanych dzieci uwielbiających wszystkich lataczy postanowiłem, że polecę trochę dalej. Za drzewami czekały na mnie płaskie łąki i jakiś dziwny wał z chorągiewkami. Przeleciałem wzdłuż niego i wylądowałem. Jakie było moje zdziwienie, gdy oprócz kilku glajciarzy na ziemi zobaczyłem dziesiątki mundurowych.
Okazało się, że wszyscy wylądowaliśmy w środku bazy wojskowej, a wał przy którym leciałem to część strzelnicy. Na szczęście chwilę wcześniej, gdy zobaczyli niespodziewanych gości, przerwali ćwiczenia. Po chwili rumor się skończył, pojawił się kapitan. Okazał się bardzo pozytywnie nastawionym człowiekiem, dobrze też mówił po angielsku. Po spakowaniu się zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i odprowadzono nas do wyjścia.
Pamiątkowe zdjęcie
Brama bazy
Uwiosłowałem dzisiaj 38 kilometrów, co dało mi 62. miejsce. Pozycja odległa, ale z uwagi na to, że wszyscy lądowaliśmy w okolicy, a tylko Stephan Morgenthaler doleciał do mety, różnice punktowe są niewielkie. Po trzech konkurencjach utrzymuje się w okolicy 50-go miejsca.
Jak widać, nie było łatwo, ale niedosyt rekompensują niecodzienne przeżycia. Okazuje się, że czasami nie tylko dolot do mety gwarantuje pozytywne emocje.
Wyniki - 3 task
Klasyfikacja po trzech taskach
Track
Dobranoc/Dzień dobry ;)
Wczorajsza nocna burza zapowiadała odświeżenie powietrza i poprawę warunków. Od około miesiąca nie padało i deszcz był zdecydowanie potrzebny. Okazało się jednak, że pogoda zamiast się poprawić, pogorszyła się radykalnie. Duże ilości wilgoci pozostawały w powietrzu bardzo długo do tego od początku dnia niebo przysłaniał solidny cirrus.
Tradycyjnie z samego rana pojechaliśmy na startowisko. Na górze zastaliśmy inny niż zwykle widok, a w zasadzie jego brak. Wszystko było w chmurze. Co jakiś czas przejaśniało się, ale tylko chwilowo.
Startowisko
Niektórzy idą na łatwiznę
Maro i Stefan
Task 3
Znowu udało mi się zając dobrą pozycje w kominie startowym i w czubie polecieliśmy prosto na wschód, uciekając z gór na płaskie. Noszenia były słabe i pocięte. O ile początek szedł jeszcze całkiem przyzwoicie, z każdą następną zwitką było trudniej. Pierwszy punkt zaliczyłem bez większych problemów i z dobrą wysokością. Lot w kierunku mety okazał się jednak znacznie trudniejszy.
Zapomnieć mogliśmy o dużej wysokości. Walcząc o każdy metr w poszarpanych noszeniach przesuwaliśmy się mozolnie w kierunku Zarzal. Kilka kilometrów przed miastem utknęliśmy na dłużej i niewiele brakowało, a wylądowałbym pewnie w tamtym miejscu.
Zarzal - źródło co.worldmapz.com
...hmmm, ja postanowiłem, że odlecę od zabudowań i właściwie mi się to udało. Wybrałem sobie nawet awaryjną polanę, ale na dźwięk rozwrzeszczanych dzieci uwielbiających wszystkich lataczy postanowiłem, że polecę trochę dalej. Za drzewami czekały na mnie płaskie łąki i jakiś dziwny wał z chorągiewkami. Przeleciałem wzdłuż niego i wylądowałem. Jakie było moje zdziwienie, gdy oprócz kilku glajciarzy na ziemi zobaczyłem dziesiątki mundurowych.
Okazało się, że wszyscy wylądowaliśmy w środku bazy wojskowej, a wał przy którym leciałem to część strzelnicy. Na szczęście chwilę wcześniej, gdy zobaczyli niespodziewanych gości, przerwali ćwiczenia. Po chwili rumor się skończył, pojawił się kapitan. Okazał się bardzo pozytywnie nastawionym człowiekiem, dobrze też mówił po angielsku. Po spakowaniu się zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i odprowadzono nas do wyjścia.
Pamiątkowe zdjęcie
Brama bazy
Jak widać, nie było łatwo, ale niedosyt rekompensują niecodzienne przeżycia. Okazuje się, że czasami nie tylko dolot do mety gwarantuje pozytywne emocje.
Wyniki - 3 task
Klasyfikacja po trzech taskach
Track
Dobranoc/Dzień dobry ;)